Łk 13,1-9
W tym samym czasie jacyś ludzie oznajmili Jezusowi o Galilejczykach, których krew Piłat zmieszał z ich ofiarami. A On odpowiedział im: Czy myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż pozostali mieszkańcy Galilei, że tak ucierpieli? Nie, mówię wam, lecz jeśli się nie opamiętacie, wszyscy podobnie zginiecie. Albo czy myślicie, że tych osiemnastu, na których runęła wieża w Siloe i zabiła ich, było większymi winowajcami niż pozostali mieszkańcy Jeruzalem? Nie, mówię wam, lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie. Opowiedział im też następującą przypowieść: Pewien człowiek miał drzewo figowe zasadzone w swojej winnicy. Przyszedł, by szukać na nim owocu, lecz nie znalazł. Wówczas powiedział do ogrodnika: Oto od trzech lat przychodzę, by znaleźć owoc na tym drzewie figowym, a nie znajduję. Zetnij je, po co jeszcze ziemię marnuje. Ten jednak mu odpowiedział: Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw, a ja je okopię i obłożę nawozem. Może zaowocuje w przyszłości, a jeśli nie, wtedy je zetniesz.
Kochani, mamy dziś taką szczególną niedzielę w roku, której nazwa brzmi bardzo niepopularnie: Dzień Pokuty i Modlitwy. Nie jest to okazja, która by do kościoła przyciągnęła na takie nabożeństwo dodatkowych ludzi, tych którzy normalnie nie biorą udziału w życiu zborowym. Może samo słowo „pokuta”, które kojarzy się z samoumartwianiem, smutkiem, biczowaniem się i leżeniem krzyżem przed ołtarzem, a w zestawieniu naszych języków dodatkowo z karą i mandatem, jaki ktoś nam każe płacić, dlatego że nas złapał na jakimś przewinieniu – już zniechęca i „straszy” samo od siebie. A my jesteśmy zmęczeni tym, jak nas „straszą” wszyscy, na czele z mediami i politykami, i chcielibyśmy w kościółku raczej odetchnąć, odpocząć i nabrać nowej energii do pokonywania przeciwności jutrzejszego dnia.
No to zacznijmy inaczej: przetłumaczmy sobie nazwę tego dnia na tzw. „normalny język”. Taki Dzień Pokuty tradycyjnie jest obchodzony w Kościołach różnych wyznań, najczęściej w Poście oraz okolicach końca roku kościelnego. Dwadzieścia lat temu w naszym Kościele mieliśmy jeszcze Dzień Pokuty w Adwencie. I była nad tym wielka dyskusja, że wtedy odbywają się koncerty, że atmosfera Adwentu jest już inna, kojarzy się z radosnym oczekiwaniem; że w końcu wtedy zapraszamy takich ludzi, którzy normalnie do kościoła nie chodzą, by ich zachęcić do pomyślenia o Panu Bogu, o Jego miłości, z której przychodzi do nas w ludzkim ciele – generalnie pozytywne, radosne, dobre wieści. Dlatego „cofnęliśmy” ten dzień na okres, w którym jest bardziej „jak w domu”, czyli na ten czas listopadowy, jesienny, jeszcze wciąż „cmentarny”, który skłania nas do refleksji nad życiem, jego końcem i tym „co dalej”. Niemcy mają to na wzór Środy Popielcowej na początku Postu – w środę przed Niedzielą Wieczności, ostatnią w roku kościelnym. Podobnie Szwajcarzy, gdzie jest to okoliczność ogólnopaństwowa. My, po naszej stronie Śląska Cieszyńskiego, mamy Dzień Pokuty zawsze w niedzielę przed tą środą.
Ale obiecałem przetłumaczyć. Myślę, że nie mamy w naszych językach dobrego słowa, którym można by określić „czynienie pokuty” – ale skoro jest mowa o naszej ludzkiej aktywności, myślimy zawsze o jakimś życiowym zwrocie, do którego człowiek dojrzał i postanawia coś w swoim życiu zmienić. Kiedy to skojarzymy ze zmianą stylu życia na zdrowszy, z ucieczką od „toksycznych” relacji międzyludzkich, w końcu na przykład z „Ucieczką na wieś”, słynnym brytyjskim programem telewizyjnym pokazującym, jak ludzie uciekają od wielkich miast, korporacji, zbytniego zgiełku i przepracowania do społeczności małych miejscowości, w których chcą się bardziej angażować społecznie albo po prostu odpocząć we własnym ogrodzie na łonie natury – wydźwięk tego wszystkiego mamy już bardzo miły i pozytywny.
Język polski ma na „pokutę” jeszcze termin „upamiętanie” albo „nawrócenie”, ale one też są dla dzisiejszego człowieka niekomunikatywne. Choć lepiej wskazują na ten życiowy zwrot i odejście od tego, co dla nas złe. Ale tak naprawdę to Słowo Boże idzie jeszcze dalej i mówi o tym, że nie my „zawracamy” na naszej życiowej drodze, ale że „dajemy się zawrócić” czy „pozwalamy się opamiętać”. To znaczy, że nasz stan nie jest widzialny z innej perspetkywy niż z zewnątrz. Że musimy zyskać odpowiedni – mówiąc „czysto po polsku” – „nadhled”, „postavit se nad věcí” i przyjrzeć się sobie z zewnątrz, z drugiej strony, obiektywnie. Że nam ktoś pokaże, jak się męczymy w tym, co nas truje i niszczy od wewnątrz. I pomoże nam odpowiedzialnie uczynić „w tył zwrot”, a choćby nie totalnie „w tył”, to w każdym razie w dobrą stronę.
Ja lubię w nazwie tego dnia nie zapominać o drugiej części: Dzień Pokuty – i Modlitwy. Bo modlitwa, to odnowienie relacji i wzajemnej komunikacji. To rozmowa z kimś najbliższym, z ukochaną osobą, z kimś, co do kogo nie mamy wątpliwości, że nas kocha. Dlatego spróbujmy myśleć w ten sposób, że to dzień zwrócenia się ku temu, co naprawdę dobre i wartościowe oraz odnowy relacji, rozmowy, dialogu. Dzień ponownego zwrócenia się na to, co nam daje życie, pokój, szczęście, zamiast tego, co nas podtruwa, niszczy i burzy nam to, co w świecie piękne. Jasne, że to potem będzie wskazywać na bardzo szeroki zakres tego, co należałoby zmienić, pewnie włącznie z działaniami dla naszego środowiska, klimatu itp. – ale to już pewnie będą te „owoce” nowego spojrzenia na siebie, życie i świat, o którym mówi Pan Jezus.
Když posloucháme Ježíše, jako bychom si zapnuli CNN News. Máme tu přehled dobových událostí, o kterých lidé nejvíc ve své době mluvili na tržištích, při setkání a všelijakých rozhovorech. Jde o konkrétní, nešťastné události. Proč o nich mluví? Jde o naši reakci. Někdo se zhrozil, jiný to zhltnul jako další zajímavost ze světových aktualit, další se zatvrdil ve svém ateismu – vidíte, kdyby tu byl Bůh, tak by to přece nemohl dopustit! K takovým událostem a reakcím dochází den co den. Tuhle záplavy, zprávy z válek, pád letadla, vážná nehoda na silnici, sebevražedné výbuchy, nemoc…
Co na to říkáme? Možná jsme si už na takové zprávy zvykli, někdy zanadáváme na domnělé viníky, jindy politujeme oběti. A do toho říká Ježíš, že nás se to týká také! Ježíš svazuje tyto události s naším životem. Už jsme si přivykli na to, že podobné události pozorujeme jako diváci či komentátoři před TV obrazovkami. Jenomže Ježíš převádí řeč na nás. Nejde jen o ty ubohé oběti nebo proklaté viníky. Vždy jde také o nás, o to, co my s tím uděláme, respektive co uděláme sami se sebou. Představme si, že sedíme ve svém bytě a díváme se na zprávy. A po přehledu událostí se redaktor upřeně zadívá na nás a řekne: „Vážení diváci, jsme rádi, že zůstáváte s námi. Právě jste byli svědky nejnovějších událostí ve světě i doma. Celý náš štáb vyvinul maximální úsilí, abyste obdrželi co nejvěrnější a spolehlivé informace. A nyní vás, jako svědky žádáme, abyste se k nim vyjádřili. Souvisí tyto události s vámi? Myslíte, že máte na nich svůj podíl? Co všechno můžete udělat, aby se jim příště zabránilo?“
Bratři a sestry, to je moderní obdoba Ježíšovy výzvy: „Nebudete-li činit pokání, všichni podobně zahynete.“ To Ježíš říká mně, tobě, nám všem. Jenže samozřejmě ne jako výhrůžku – pozor prosím na to, abychom tato slova nebrali zas jako ono „strašení“, kterého máme plné zuby! Ježíš nám to říká jako výzvu. Abychom nebyli lhostejní a neteční. Abychom věřili, že přese všechno lze něco změnit k dobrému. A že to můžu udělat já.
Sem míří zvěst dnešní neděle. Každá událost má své příčiny, každá věc má svého tvůrce. Jde o to, abychom nepřehlédli to, co je v životě nejdůležitější. Abychom nepřehlédli Toho, který nás stvořil, vložil do nás něco ze sebe sama, jakýsi ten svůj obraz a chce aby náš život byl smysluplný, hodnotný. Teď použiju něco, co jsem slyšel tento týden od Zibi Czendlika. Nejde o to tak se nechat zbičovat událostmi, abychom již na život neměli chuť, jen jej jaksi DOžit. Někteří si život chtějí jen Užívat, tedy žít na úkor druhých. Jde o to život PROživat, žít pro něco, pro to, co má hodnotu, žít pro druhého člověka, žít pro Boha. Pak se dostaví i ovoce. Můžeme se na chvíli zastavit a popřemýšlet, k čemu nás Bůh stvořil, jaký vztah k němu máme a chceme mít. K tomu Ježíš vyzýval po celý svůj život. Jste-li svědky něčeho nešťastného, obraťte se k Bohu a u něj hledejte posilu i odpověď na to, co s tím. Jste-li obdařeni něčím dobrým a radostným, víte, komu poděkovat.
Naše situace před Bohem je taková, že od nás chce – stručně řečeno – změnu mysli, změnu cílů, které jsme si nastavěli, jako by tu Pána Boha nebylo. Chce od nás, abychom slezli ze své soudcovské stolice či diváckého křesla, na níž je nám jasné, kdo všechno za co může, ze kterého jen křičíme, že o nás nejde, že my za nic nemůžeme. Chce od nás onen životní zvrat, tedy něco zcela jiného než klidné svědomí nebo moderní výzvy hlavně být v pohodě.
Víra je putováním, které od nás žádá vytrvalost a hledání správné cesty – obnovu ve vztahu k Bohu i bližnímu. Na této cestě máme dobrého průvodce, Ježíše Krista a Boží slovo. Přesto se stane, že občas šlápneme vedle, naše pozornost poleví, sejdeme z cesty. Proto mějme v sobě starost, abychom se neztratili. Mějme takovou starost i o druhé vedle nás. K tomuto nás naléhavě vybízí dnešní evangelium. Zabloudit se dá snadno, ale je vždy cesta zpátky. Obrácení. Podobenství o fíkovníku, přes všechna tvrdá slova, má nadějný závěr. Podobenství mluví o Boží trpělivosti s námi. Oním služebníkem, vinařem, který se přimlouvá, aby fíkovník nebyl poražen a dostal ještě nějaký čas, je sám Ježíš. On nám připomíná, že je ještě čas. Ještě je možné se obrátit k Bohu, ale nevíme, jak dlouho. Pán Ježíš nás z lásky „okopává“, když jsme nakopnuti nějakým neštěstím ve své blízkosti či jinou událostí. Ještě máme šanci, ještě se o nás vinař pečlivě stará. A všechna Ježíšova péče, které se nám dostává v jeho Slově, ve svátostech, ve všech projevech jeho blízkosti, nás chce přivést k obrácení.
Proto, bratři a sestry, spolehněme se na Boží milosrdenství, které nám dává šanci. Které i z maličkého zrnka dává vyrůst krásnému stromu. Proto se nebojme k Bohu přijít, i s tím, co je v nás suché a neživé. Ježíš je zdroj obnovy a nového růstu, nadějí, že s ním nikdy není pozdě.
Nejnovější komentáře