Život s Bohem

O wartościach przypisanych na nasze konto

By 7 října, 2021 No Comments

Flp 4,6-9

Nie troszczcie się o nic, ale we wszystkim w modlitwie i błaganiach z dziękczynieniem powierzcie prośby wasze Bogu. A pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum, strzec będzie serc waszych i myśli waszych w Chrystusie Jezusie. Wreszcie, bracia, myślcie tylko o tym, co prawdziwe, co poczciwe, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co chwalebne, co jest cnotą i godne pochwały. Czyńcie to, czego się nauczyliście i co przejęliście, co słyszeliście, i co widzieliście u mnie; a Bóg pokoju będzie z wami.

Najpierw mała dygresja językowa. Mogę? Skoro dziś mamy językowo wyprofilowane nabożeństwo, no to jedźmy, na całego! Nie, nie bójcie się, nie będzie wykładu dla filologów. Chcę wam pokazać, jak czasami mała rzecz jest ważna w naszej wzajemnej komunikacji, w tym jak coś komuś mówimy, przekazujemy. Przeczytałem ten nasz fragment z Biblii Warszawskiej; tej tradycyjnie przez nas używanej – chociaż chciałem z nowej Biblii Ekumenicznej. Ale jedna rzecz mnie odwiodła od tego zamiaru. Otwieram List do Filipian, czwarty rozdział, i czytam od szóstego wiersza: „O nic się nie troszczcie, ale w każdej modlitwie…”. Czujecie to? O NIC się nie troszczcie. A my czytaliśmy: „Nie troszczcie się o nic”. To, co znajduje się na początku albo na końcu zdania jest tak bardzo – że tak powiem – widoczne, że decyduje o znaczeniu. Na końcu albo na początku bywa to, co najważniejsze. Tłumaczenie ekumeniczne „o nic” sugeruje jakąś totalną beztroskę, wręcz nieodpowiedzialność. A to nie jest postawa właściwa dla chrześcijanina. Dlatego w naszych językach słowiańskich lepsze jest moim zdaniem tłumaczenie „nie troszczcie się o nic”, bo to z kolei nam mówi: OK człowieczku, jesteś sumienny i solidny, więc się martwisz. Ale nie masz, nie musisz się ZAMARTWIAĆ, możesz te swoje troski przynieść Bogu, a On ci z nimi pomoże, daruje ci pokój serca.

Dobra, to żeśmy załatwili sytuację – do kogo i w jakich okolicznościach te słowa są skierowane. Bo to jest zaproszenie, do tego, by przyjąć Boży pokój, który może zastąpić trwogę i strach, powodujące w przeciążonym umyśle takie zamieszanie, że człowiek nie jest w stanie nic konstruktywne wymyślić i logicznie działać. Strach i nadmierna troska powodują w umyśle coś takiego, co najlepiej jest mi określić czeskim słowem „zmatek”. Już polskie „zamieszanie” czy „pomieszanie” jest czymś trochę innym. Znacie to – kiedy stres jest tak wielki, że człowiek nie jest w stanie pozbierać myśli, one się kłębią, kotłują – ale pomimo wielkiego wysiłku, nic z tego nie wynika. A czasami rozwiązanie bywa bardzo proste. Ktoś je zna. Czemu lepiej nie przyjść z tym do Niego? Apostoł Piotr z kolei gdy mówi o troskach, używa takiego sformułowania, że mamy wszelkie swoje zmartwienia zdjąć z siebie i oddać Jezusowi, tak jak byśmy zdejmowali jakieś ubranie, które jest nieprzyjemne w dotyku, gryzie i przeszkadza, tak że człowiek na niczym nie jest w stanie się skupić. Mamy to zdjąć z siebie i złożyć – gdyż On ma o nas staranie! A skoro troszczy się On, to lepszego wsparcia już mieć nie możemy.

Kiedy przyniesiemy w modlitwie, tak normalnie i szczerze, to wszystko Panu Bogu, On nam obiecuje swój pokój. Czym jest ten pokój? To coś z Boga samego, a jednak jest to dla ludzi; coś niezbędnego dla ich rozumu i myślenia. To Duch Święty tak ogrzewa nasze serce, wnosi ład do naszego umysłu i relacji międzyludzkich. Albo może być jak deszcz odświeżający i oczyszczający, a przede wszystkim przynoszący tak bardzo potrzebną pociechę z góry – zarówno przychodzący do naszego świata myśli, jak i do wspólnoty oraz relacji z innymi ludźmi.

W Bożym pokoju jest jasność, ład, porządek, ale także błogość, coś uwalniającego. Pokój Boży to pociecha dla człowieka przeciążonego własnymi myślami i troską o innych. W myślach ciążą nam nasze winy, a my pragniemy pojednania. Choroba własna albo kogoś z bliskich, nieszczęście, trudna sytuacja – to nas wypełnia i w tym właśnie potrzebujemy pokoju, uwolnienia od nadmiernego ciężaru. Może nas niepokoić bezprawie, kiedy trzeba nam stanąć po stronie kogoś pokrzywdzonego. Sytuacja w społeczeństwie, w świecie, epidemia albo wojna… Boży pokój może wyzwalająco wniknąć w nasze myślenie, przeniknąć je, „przepracować” i dać nam siłę do czynu. Kiedy ten pokój nas opanowuje, powoduje że przestajemy się koncentrować na własnym problemie, ale zaczynamy dostrzegać innych z ich problemami i zmartwieniami, i możemy stać się dla nich wsparciem, być z nimi solidarni. Pokój Boży ma przewagę nad naszym myśleniem, przynosi odpuszczenie win i grzechów, daje odpocznienie. Układa nasze myśli, wyrównuje je, daje równowagę, prowadzi do trzeźwego i rzeczowego myślenia oraz działania.

Co ten Boży pokój powoduje? Czytamy dosłownie, że „będzie pilnował naszego serca i pomyślenia”. Bo my potrzebujemy kompleksowego i trwałego rozwiązania w naszych problemach. Kiedy skupiamy się tylko na naszym problemie, nie widzimy całego szerokiego kontekstu. A Bóg go zna. Dlatego czytamy, że ten Jego pokój JEST GÓRĄ, góruje, przewyższa to, co sami umielibyśmy wykombinować. Bóg patrzy z góry, widzi szerzej i lepiej. Może pobudzić serce do takiego działania, które spowoduje wyjście z impasu. Pan Bóg nie rozwiąże za nas naszych sytuacji, ale właśnie ten Jego pokój spowoduje, że będziemy umieli trzeźwo, konstruktywnie i w szerokim kontekście widzieć stan, w jakim się znajdujemy, a On podpowie nam przez swego Ducha, jakie postępowanie będzie właściwe. Bo zaraz potem czytamy o całym szeregu cech czy cnót, które możemy przyjąć jako owoc działania owego Bożego pokoju. To „co prawdziwe, co solidne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co chwalebne, co jest cnotą i godne pochwały” – TO SOBIE PRZYPISZCIE NA RACHUNEK, czytamy na końcu dosłownie w oryginalnym tekście. To wszystko, pisze Paweł, nam wpłynie na nasze konto jako wynik działania w naszej głowie Bożego pokoju! Czyż to nie fantastyczne? Myśleliście kiedyś o tym w ten sposób? A tam to mamy napisane. To jakaś wartość dodana, procent który dostajemy na plus wraz z pokojem od Pana. Jeszcze raz: to co prawdziwe, solidne, sprawiedliwe, czyste, miłe, chwalebne, szlachetne i godne pochwały.

Paweł pisze, że Filipianie mogli się tego nauczyć od niego. „To, co u mnie widzieliście, że działa – tego się też i wy trzymajcie”. To jest jakieś jego dziedzictwo, testament który przekazuje pod koniec listu. Kiedy w środę rozmyślaliśmy nad tym tekstem na godzinie biblijnej w Humanicie, mówiliśmy o tym, że to może być nawiązanie do sytuacji z samych początków misji w Filippi. Miasto przy głownej autostradzie łączącej wschód z zachodem. Dziś kawałek od tamtej trasy Via Egnatia przebiega rzeczywiście nowoczesna autostrada, która spełnia tę samą funkcję, co tamta wówczas. Południowa Macedonia, dziś region Grecji. Filippi to pierwsze miejsce na kontynencie europejskim, na które przybyła ewangelia. I zaraz na tych, którzy ją zwiastowali spadło cierpienie, prześladowanie: Paweł i Sylas zostali aresztowani, odbył się krótki proces, to wszystko przy pomocy zmanipulowanego tłumu – następnie zostali wychłostani i wtrąceni do lochu; jak później z dalszych słów wynika, zostali zakuci w dyby. Sprawa beznadziejna. Co byście robili w takiej sytuacji? Co czytamy o apostołach? „A około północy Paweł i Sylas modlili się i śpiewem wielbili Boga, więźniowie zaś przysłuchiwali się im” (Dz 16,25). A dziś Paweł pisze: pamiętacie, jak było? No to wy też tak róbcie! „Nie troszczcie się (…), ale (…) w modlitwie i błaganiach z dziękczynieniem powierzcie prośby wasze Bogu”! Czyli „co słyszeliście, i co widzieliście u mnie”, że działa – przejmijcie i wy. Żeby ten pokój się stał i waszym udziałem.

Pan Bóg posłał wtedy trzęsienie ziemi, tak że spadły kajdany i pootwierały się drzwi – ale nikt nie uciekł, bo wszyscy byli tak pod wrażeniem. Bo, myślę, dla każdego z więźniów było w tym momencie jasne, że to działanie przewyższające ludzkie rozwiązania i możliwości. Dlatego naczelnik więzienia nie musiał popełniać samobójstwa, choć wolał to niż zostać zgładzony w myśl prawa przez swoich przełożonych. Paweł mówi: nic sobie nie rób, bo jesteśmy tu wszyscy! „Zażądał wtedy światła, wbiegł do środka i drżąc cały, przypadł do nóg Pawła i Sylasa, i wyprowadziwszy ich na zewnątrz, rzekł: Panowie, co mam czynić, abym był zbawiony? A oni rzekli: Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony, ty i twój dom. I głosili Słowo Pańskie jemu i wszystkim, którzy byli w jego domu. Tejże godziny w nocy zabrał ich ze sobą, obmył ich rany, i zaraz został ochrzczony on i wszyscy jego domownicy. I wprowadził ich do swego domu, zastawił stół i weselił się wraz z całym swoim domem, że uwierzył w Boga” (Dz 16,29-34). Niesamowita historia. No dobra, powiecie, ale co z nim się stało dalej? Przecież Paweł i Sylas nie zostali w więzieniu. O, panie naczelniku, będziesz pan miał jeszcze większe problemy! „A gdy nastał dzień, posłali pretorzy pachołków, mówiąc: Zwolnij tych ludzi” (w. 35). Pan Bóg już miał przygotowane swoje rozwiązanie! Ale to jeszcze nic. Jaka była reakcja Pawła? „Wychłostawszy nas, obywateli rzymskich, publicznie bez sądu, wrzucili nas do więzienia; teraz zaś potajemnie nas wypędzają? Nie, niech raczej sami przyjdą i wyprowadzą nas. Pachołkowie zaś donieśli pretorom te słowa. A ci gdy usłyszeli, że są Rzymianami, zlękli się. I przyszedłszy, przeprosili ich, wyprowadzili i prosili, żeby opuścili miasto” (w. 37-39). Sprawiedliwości i prawu, a także zwykłej ludzkiej przyzwoitości stało się zadość. To, co prawdziwe, co solidne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co chwalebne, co jest przyzwoite i godne pochwały – to wam zostanie przypisane na rachunek.

Nie zawsze tak jest tu na ziemi. Niekiedy Bożym ludziom przychodzi położyć życie. Byłem we wtorek na Wysoczynie. Robiłem wywiad o pallotynach w Republice Czeskiej. Oni nie są zakonem, księża nie składają ślubów – są stowarzyszeniem. A ich założycielowi chodziło o to, że wszyscy ochrzczeni – nie tylko księża – są powołani do tego, żeby zwiastować ewangelię. Wszyscy są powołani do tego, by być apostołami Chrystusa – słowem i życiem. My na to z kolei mówimy „powszechne kapłaństwo”. Chodzi o to samo. No a pierwszy pallotyn na naszym terenie był Niemcem, nazywał się Richard Henkes. Służył na Górnym Śląsku, a potem został skierowany do Strahovic na hulczyńsku (Hlučínsko). Miał dar ewangelizacji, bywał zapraszany na różne miejsca jako rekolekcjonista, po czesku „exercitátor”. Wspierał ludzi, zwłaszcza młodych i dawał im nadzieję, że Bóg jest większy niż zło, które w namacalny sposób opanowało świat. Wiedział, że nazizm jest szatańską ideologią, a tej sile zła i nienawiści można przeciwstawić się jedynie stając po stronie Jezusowego poselstwa miłości. Bo w końcu głównym hasłem pallotynów jest Pawłowe zdanie: „Miłość Chrystusa przynagla nas” (2 Kor 5,14). Jasne, że był śledzony przez gestapo, szybko został aresztowany i posłany do obozu koncentracyjnego, do Dachau. A kiedy tam wybuchła epidemia tyfusu i nie miał kto zatroszczyć się o umierających, wówczas on zgłosił się na ochotnika, że będzie tam służył jako pielęgniarz. Jasne, że równało się to z wyrokiem śmierci. Z takich bloków jak „siedemnastka”, czeski blok w Dachau, się już nie wychodziło. Na dwa i pół miesiąca przed końcem wojny umarł na tyfus. Przedtem przyniósł pomoc, opiekę, pociechę Słowa Bożego i modlitwy wielu na swoim bloku, na który zgłosił się dobrowolnie. Do swojej matki pisał: „Mamo, ty się modlisz pod krzyżem, ja ten krzyż głosiłem z ambony albo prowadziłem konferencje w sali. A teraz ja idę tą drogą krzyża razem z Odkupicielem. Idę Jego drogą krzyża”. Ksiądz Henkes bywa przyrównywany do Maksymiliana Kolbe, który również dobrowolnie oddał życie za innego człowieka w obozie.

Bywa i tak – i wydaje mi się, że nam Pan nie mógł dać na ten tydzień lepszego przykładu. To przykład, jak działa ten Boży pokój. I choć „na konto” te wszystkie dobre odsetki wpłyną nie tu na ziemi, ale w Bożym Królestwie – to o tyle będą one bardziej pewne i wartościowe. Nie kończę kazania – miejmy teraz chwilkę cichego rozmyślania nad tym wszystkim, o czym mówiliśmy.

A teraz powstańmy i wyznajmy wspólnie naszą wiarę, by na koniec przyjąć życzenie pokoju w tych właśnie słowach, które dziś do nas przemawiały.

„A pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum, strzec będzie serc waszych i myśli waszych w Chrystusie Jezusie”. Amen.

jak

jak