Ml 3,18

„Znowu dostrzeżecie różnicę między sprawiedliwym a bezbożnym, między tym, kto Bogu służy, a tym, kto mu nie służy.”

Ga 6,9

„Czynić dobrze nie ustawajmy, albowiem we właściwym czasie żąć będziemy bez znużenia.”

„Pozostań z swą wiernością, boś Ty nasz Pan i Bóg! Serc obdarz nas stałością i wybaw z wszelkich trwóg!” (ks. Josua Stegmann †1632, Śpiewnik ewangelicki 645,6)

 

Pewnie rozpoznaliście te dwa wersety, a nawet zwrotkę pieśni – tak, to dzisiejsze hasła dnia. Jeśli je czytacie i żyjecie w myśl polskiego tytułu publikacji „Z Biblią na co dzień”, to już je dziś czytaliście, albo będziecie jeszcze w cichym czasie czytać wieczorem i nad nimi się zastanawiać. Albo też włączacie sobie rano „Słowa nadziei” przygotowywane przez naszych pastorów na każdy dzień i w tej dzisiejszej kilkuminutówce słyszeliście już te słowa wypowiadane z kościoła w Suchej…

Ci, którzy mnie znają, wiedzą że często – poszukując inspiracji i myśli, które byłyby na tyle wartościowe, by je przekazać człowiekowi potrzebującemu – lubię posiłkować się tymi wierszami biblijnymi, które na każdy dzień są wylosowywane przez Kościół w Herrnhut, wspólnotę potomków Braci Morawskich, którzy z okolic Suchdola nad Odrą i Kunina jako uchodźcy skryli się przed prześladowaniami na dobrach hrabiego Mikołaja von Zinzendorfa w Górnych Łużycach. I tak jak w pierwszym Kościele, gdzie ludzie musieli opuszczać wszystko, by uciekać przed tymi, którzy z powodu ich wiary ich ciemiężyli, a Pan Bóg obracał to w dobro w ten sposób, że Ewangelia rozszerzała się na cały świat, również i w tym przypadku zadziałało to tak samo – Morawianie z Herrnhut (albo po czesku Ochranova) wyruszyli na misje na różne kontynenty. A te codzienne wersety, które mają nam na każdy dzień coś ważnego do powiedzenia, wylosowują już od prawie trzystu lat.

Nie gniewajcie się, że o tym szerzej przypominam, ale właśnie w tym tygodniu, od jutra do niedzieli przebiegać będzie w Suchdolu kolejna rocznicowa międzynarodowa konferencja związana z 300-leciem urodzin Davida Zeisbergera, misjonarza wśród indian Ameryki Północnej oraz jubileuszami 13 dalszych morawskich misjonarzy. Kiedy po 1709 roku wolno było ewangelikom budować kościół na Wyższej Bramie w Cieszynie, Morawianie potajemnie brali udział w budowie, a następnie mimo siedemdziesięciokilometrowej odległości, uczęszczali do Cieszyna na nabożeństwa. Musieli tak czynić po nocach, w przebraniu, ponieważ groziły im za to surowe sankcje, kary więzienia w dybach, prac przymusowych w kajdanach, utraty własności. Marcinowi Schneiderowi, który wysłał swoich sześciu synów na studia na ewangelickich uczelniach, groziło nawet spalenie na stosie. Jeśli chcecie więcej na ten temat posłuchać, włączcie jutro po 19:00 godzinie Czeskie Radio Ostrawa, będzie tam o tym na antenie „Głosu Chrześcijan” opowiadać emerytowany biskup naszego Kościoła ks. dr Stanisław Piętak. Usłyszymy o tym, ile wyrzeczeń byli gotowi znieść przodkowie naszej wiary dla imienia Jezusa Chrystusa i co wszystko byli gotowi poświęcić, by słuchać najpierw Bożego Słowa, a potem iść z tą Ewangelią do zupełnie nie znanych sobie, obcych ludów, uczyć się ich kultury, języka i poprzez pokazanie stylu życia, jakiego ci ludzie dotąd nie znali, zdobywać ich serca. Pokazywać czynem i życiem, że Bóg kocha człowieka i chce mu darować to, co najlepsze, życie pełne i wartościowe. W prawie wszystkich podręcznikach misjologii przeczytamy o tym, jak świadectwo wiary cieszyńskiego zboru ewangelickiego przyniosło owoce na wielu kontynentach.

Ponad półtora wieku później cząstka tego zboru cieszyńskiego, która może już zgromadzać się bliżej miejsca swego zamieszkania, w wybudowanym po patencie tolerancyjnym kościele w Błędowicach, jest na tyle żywa, że zaznacza swoją obecność i broni swoich praw. Tutaj ewangelicy zakładają swój cmentarz, fundują dzwon, budują kaplicę, by w nadziei zmartwychwstania do życia wiecznego żegnać swoich zmarłych, by nie zaginęła pamięć o tych, którzy przekazywali im świadectwo Słowa Bożego, ucząc przykładem życia dalsze pokolenia, komu WARTO wierzyć i dla jakich wartości WARTO żyć. Znają bowiem dobrze, tak jak my, słowo z Listu do Hebrajczyków: „Pamiętajcie na wodzów waszych, którzy wam głosili Słowo Boże, a rozpatrując koniec ich życia, naśladujcie wiarę ich. Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki” (Hbr 13,7.8). Gdy Mu zaufamy, gdy pozwolimy Mu się prowadzić, On okazuje się Panem naszych losów; naszej własnej historii i dziejów naszego ludu.

A jaki związek ma to wszystko z dzisiejszym hasłem? Ano, właśnie taki, że to słowo dokładnie o tym mówi! O owej różnicy stylu życia, która przez wieki istnienia chrześcijaństwa powodowała, że najbardziej zawzięci przeciwnicy Bożej sprawy ze zdumieniem zaczynali mówić: „Patrzcie, jak oni się miłują”. Ta gotowość do poświęcenia, nie dla własnego zysku, ale dla dobra bliźniego, w imieniu Jezusa Chrystusa – ta przekonywała. I nawet choć w danym momencie owoców tego trudu nie było widać, choć zdawało się, że NIE WARTO dla tej sprawy poświęcać wszystkiego – to jednak wzywa apostoł: „Czynić dobrze nie ustawajmy, albowiem we właściwym czasie żąć będziemy bez znużenia”.

Taki problem mieli współcześni prorokowi Malachiaszowi. Mówili: „Daremny to trud służyć Bogu i jaka z tego korzyść, że przestrzegaliśmy Jego przykazań (…) skoro widzimy że to zuchwali są szczęśliwi, powodzi się popełniającym nieprawość; a nawet wystawianie Boga na próbę uchodzi im bezkarnie” – to cztery wiersze przed tym, który czytaliśmy. Jeżeli nam dziś zdarza się tak pomyśleć – a zdarza się – to o ileż bardziej musiały podobne wnioski nasuwać się naszym przodkom, którzy musieli nieraz wszystko położyć na szalach wagi: albo wybrać życie w miarę spokojne i „normalne”, zapewnić swoim potomkom jakąś tam przyszłość i we względnym komforcie dożyć się starości – albo być napiętnowanym dla swojej „inności”, szykanowanym, wykluczanym, pozbawianym praw, pozbawianym możliwości zarobku czy szansy wykształcenia swoich dzieci, a w niektórych okresach być zakuwanym w kajdany lub wywlekanym na pole przed domem i na oczach rodziny zabijanym strzałem w tył głowy. I wcale nie dziwimy się temu, jak żywoczanie przed rokiem 1881 starali się zaznaczać swoją obecność i bronić swoich praw, kiedy widzieli jak „zuchwali są szczęśliwi i powodzi się popełniającym nieprawość”. A już w ogóle nie dziwimy się naszym ojcom i dziadkom, że w czasie okrutnej wojny i okupacji tracili nadzieję na to, że ich los kiedykolwiek się zmieni. A jednak w podobnej sytuacji Bóg przez proroka Malachiasza przemawiał do swojego ludu. Właśnie wówczas, gdy brakowało im dalszej motywacji i determinacji, by żyć według Bożych praw, by iść Bożą drogą, by „być innym” i tym stylem życia o swoim Bogu świadczyć. Kiedy widzieli, że „nawet kuszenie Boga” uchodzi bezkarnie ich ciemiężcom – wówczas powiada prorok: „Tak to mówili między sobą ci, którzy boją się Pana, a Pan uważał i słyszał to. I tak została spisana przed nim księga pamiątkowa dla tych, którzy boją się Pana i czczą jego imię. Będą moją własnością – mówi Pan Zastępów – w dniu, który Ja przygotowuję, i oszczędzę ich, jak ktoś oszczędza swojego syna, który mu służy. Wtedy znowu dostrzeżecie różnicę między sprawiedliwym a bezbożnym, między tym, kto Bogu służy, a tym, kto mu nie służy” (w. 16-18). Księga Malachiasza, którą mamy jako ostatnią w Starym Testamencie, przygotowywała lud na przyjście Pańskie. Za niedługo Bóg wyprawi posłańca, który przygotuje Mu drogę, by zostało ogłoszone Nowe Przymierze. Prorok zachęca do tego, by przygotować się na spotkanie Pana. U ewangelistów te zapowiedzi wyraźnie zostaną odniesione do Jana Chrzciciela przygotowującego drogę Chrystusowi, Synowi Bożemu, Zbawicielowi…

Pan uważnie słucha… także naszych rozmów. Naszych narzekań, być może planów, słów nieraz pełnych obaw o przyszłość. On słyszy i te słowa, których nigdy nie wypowiemy na głos. Zna nasze wątpliwości i trudne wybory życiowe. „A Pan uważnie słuchał”. Prosty komentarz. On słyszy i dziś, i także nas zapewnia, że nie na darmo wierzymy. Że jeszcze trochę, a znów będzie widać różnicę i będzie można rozpoznać, kto jest sprawiedliwym, a kto krzywdzicielem – wartość znaczeniowa tego słowa tam narasta, najpierw jest krzywdzony i ciemiężca, a potem – ten kto służy Bogu i ten, kto mu nie służy. Jest różnica. Powinna być widoczna. Jeśli służę Bogu, a nie widać różnicy pomiędzy stylem mojego życia, a tego kto z Panem Bogiem się nie liczy, to pewnie coś nie tak. Bóg to chce zmienić. Niektóre tłumaczenia ten początek wiersza „wtedy znowu zobaczycie” przekładają w następujący sposób: „Nawróćcie się, aby była widoczna różnica” – tak ma najnowszy polski przekład ekumeniczny. Może to jest właśnie dla nas ta wskazówka na dziś: by się zatrzymać, zawrócić i zamiast ślepego pędu naprzód bez celu – posłuchać, co mi chce powiedzieć Pan Bóg. I nie tylko wpuścić jednym uchem, a drugim wypuścić, ale pozwolić, by to spowodowało różnicę w sensie i jakości mojego myślenia, mojego życia.

Gdy różnicę będzie widać, nie oznacza to, że tu na tej ziemi doświadczać będę dobrobytu i komfortu. Ale na pewno przyjdzie dzień, kiedy stanę przed Bogiem i wówczas okaże się, że BYŁO WARTO z Nim i dla Niego żyć. Wiem, ta perspektywa może wydawać się komuś odległa, a komuś innemu stosunkowo bliska. Malachiasz spisywał Boże słowa na sześć stuleci przed narodzeniem się Chrystusa. Prześladowani pierwszych wieków czekali, że Pan przyjdzie już teraz, tuż tuż, za chwilę… To jest jednak to coś, co zapamiętałem sobie kiedyś ze słów wielkiej osobowości myśli współczesnej, nieżyjącego już prof. Władysława Bartoszewskiego: „Nie chodzi o to, czy postępować dobrze i być solidnym się OPŁACA – bo zazwyczaj w danym momencie się nie opłaca – ale czy WARTO”.

Czy nasze życie i przekaz pozostawiony tym, co przychodzą po nas będzie WARTOŚCIOWY? Czy ktoś stając nad naszym miejscem pochówku będzie mógł wspomnieć życie uczciwe i wierne Bogu, takie które kogoś zachęciło do pójścia Jego drogą? Czy usłyszę słowa: „Dobrze sługo dobry i wierny, nad tym, co małe byłeś wierny…”? Czy znajdzie się zapis o mnie w owej „księdze pamiątkowej” przed Panem, gdzie jest zaznaczone, kto z Nim się liczy i czci Jego imię? Nie ustawajmy, nie przestawajmy trzymać się tego, co nadaje sens naszemu życiu i trudom. Amen.

Wieczny Boże i Ojcze, Panie życia i śmierci. Ty wołasz całą ludzkość: „Wracajcie synowie ludzcy”. Ku Tobie od 140 lat na tym miejscu pokolenia Twego ludu wznos swoje oczy. Dziękujemy za świadków wiary, przodków naszych, za wielkie zmiłowanie i wierność jaką okazywałeś im w życiu i śmierci, tak iż całą swoją nadzieję mogli złożyć w Tobie i ratującej Ewangelii Twojego Syna. Dozwól naszym umarłym w dniu Jego powtórnego przyjścia powstać do życia wiecznego. Wypełniaj serca ich najbliższych pociechą i ufnością. Spraw, aby na tym miejscu nadzieja była silniejsza niż smutek i cierpienie. Obudź nasze serca i umysły przez Ducha Świętego, abyśmy poznali cel naszego życia i zawsze usiłowali o to, co prawdziwie wartościowe. Prosimy w imieniu Pana Jezusa Chrystusa, który tak nauczył nas modlić się do Ciebie: Ojcze nasz…

jak

jak