Iz 2,2-3
Na koniec nadejdzie czas, że góra domu Pana zostanie umocniona na wierzchołku gór i wyniesiona ponad pagórki. Popłyną do niej wszystkie narody, pójdą liczne ludy i powiedzą: Chodźcie, wejdźmy na górę Pana, do domu Boga Jakuba! Niech nas nauczy swoich dróg, abyśmy chodzili Jego ścieżkami!
Przewielebny Księże Proboszczu, drodzy w Panu siostry i bracia!
Przede wszystkim serdecznie dziękuję za zaproszenie na waszą pamiątkę założenia i poświęcenia kościoła. Niech mi wolno będzie przekazać wam najserdeczniejsze pozdrowienia od całego Kościoła na Zaolziu, a zwłaszcza od naszej parafii w Hawierzowie Suchej. I nie jest to bynajmniej coś teoretycznego czy li tylko zwyczajowego – zawsze kiedy dokądś jadę, pytam zboru na nabożeństwie czy mam przekazać pozdrowienia. W niedzielę wszyscy kiwali głowami, machali, że tak; a więc tak normalnie po ludzku teraz tę życzliwość posyłam w waszą stronę!
A te życzenia i pozdrowienia mają związek z historią naszych zborów oraz kościołów i cmentarzy, a także bliski związek z przeczytanym przed chwilą tekstem. Tu u was w Górkach wszystko zaczęło się od utworzenia cmentarza. Właśnie na wzgórzu, na Kępce Prochaskowej. Na Górkach czy w Górkach na górce. Był rok 1858. W tym czasie u nas w Suchej Średniej już od sześciu lat działała szkoła ewangelicka, również na górce, a właśnie dokupywano pole obok szkoły, by mógł powstać także cmentarz. Pierwszy pogrzeb miał miejsce w 1860 roku. A ze szkołą to było tak, że wcześniej była w Suchej szkoła – ale czeska, przy kościele katolickim. A ludzie chcieli mieć polską. Gdzieś tam w Polsce by tego nie umieli zrozumieć, ale my tu na Śląsku Cieszyńskim wiemy, że Kościół ewangelicki był u nas zawsze rzecznikiem polskości. Bo takie są nasze korzenie, takim językiem od zawsze posługiwali się rdzenni mieszkańcy tej ziemi. Chodzi o tożsamość, a nie broń Boże o jakąkolwiek wyższość! Raczej o równouprawnienie i jedność w różnorodności. Jasne, że z czasem przybyło sporo Niemców, także Żydów, najpóźniej pojawili się Czesi i było ich najmniej, ale to taki paradoks, że właśnie nasze tak zwane zaolziańskie tereny, które najbardziej o polskość walczyły, kiedy w końcu niepodległa Polska powstała, to one znalazły się poza jej granicami. Tak więc nasi suszanie założyli szkołę, cmentarz był że tak powiem „przy okazji” – ale skoro były dzieci, to była także młodzież i dorosłe później pokolenia. Z młodzieży suskiej wywodzili się np. prezes Związku Polskiej Młodzieży Ewangelickiej na szczeblu ogólnopolskim ks. Józef Nierostek czy prezes oddziału śląskiego ks. Władysław Pawlas. Obydwaj zginęli w obozach w czasie II wojny światowej. Ale Nierostków i Pawlasów mamy w Suchej do dziś. Postanowiono wybudować kaplicę – rozebrano więc drewnianą marownię i dokładnie przed stu laty wybudowano kościółek, który w roku 1937 został rozbudowany do dzisiejszych rozmiarów. Podobnie jak tu u was w roku 1984 kaplica znacznie się rozszerzyła, by przyjąć formę kościoła.
Pewne paralele i podobieństwa mamy. Ale teraz chcę powiedzieć o tym, czego na szczęście nie macie wy tutaj w Górkach. To coś było początkowo uznawane za skarb i błogosławieństwo, przez wiele lat. No bo mamy pod ziemią skamieniałe pokłady dobrze palnego drewna czyli węgiel kamienny. Na początku ubiegłego XX wieku powstały na naszym terenie liczne kopalnie, u nas w najbliższym sąsiedztwie szkoły i późniejszego kościoła kopalnia Sucha, później Dukla, tuż obok za miedzą w Suchej Górnej kopalnia Franciszek, nazwana tak oczywiście na cześć cesarza – a wokół gęsta sieć dalszych kopalń. Zaraz też zbudowano linię kolejową z Ostrawy, którą potem połączono z Koleją Koszycko-Bogumińską, do Cieszyna i na cały świat. Ludzie mieli pracę, wielu przybywało za zarobkiem z zewnątrz. Właściwie to kiedy był budowany nasz kościół, liczono się już z ruchami terenu i część z wieżą została wystawiona na 49-centymetrowej płycie żelazobetonowej osadzonej w piasku. Dzisiaj na niestabilnym gruncie zapuszcza się piloty głęboko do ziemi, wtedy stosowano coś takiego. Dlatego zawsze się tak trochę muszę zatrzymać, kiedy dzieci na szkółce śpiewają „Na piasku dom zbudował głupi mąż” i znacząco pukają się w głowę – no, nie zawsze jest to prawda, jak się okazuje, bo gdyby nie był zbudowany na piasku, to by nasz kościół już dziś nie istniał.
A jednak z czasem szkody górnicze zaczęły się coraz bardziej przejawiać. Na dodatek miniony reżim wykorzystał je ideologicznie. Na zielonej łączce pomiędzy Suchą a sąsiednimi miejscowościami zbudowano po wojnie piękne stutysięczne miasto Hawierzów, chlubę władz komunistycznych; miasto które miało być „ideologicznie czyste”, czytaj: wolne od jakiejkolwiek religii czy ideologii oprócz jedynie słusznie panującej komunistycznej. Do miasta przybyli za pracą, do naszych kopalń i ostrawskich hut, ludzie nie tylko z całych Czech, Słowacji, ale i z Węgier. Wykorzenieni ze swojej tradycji łatwiej przyjmowali czysto konsumpcjonistyczny styl życia. A jednym machnięciem ręki można było zlikwidować kilka „much” z niewygodnej historii tej ziemi: zniszczyć za pomocą szkód górniczych i rabunkowej eksploatacji nie tylko centrum polskości, ale także ośrodek życia religijnego, ze świątynią, dwiema już potem szkołami polskimi i przedszkolem, które w tym systemie nie miały prawa nie tylko należeć do Kościoła, ale nawet istnieć. Nasza Sucha Średnia praktycznie zniknęła z powierzchni ziemi. Teren się zapadł, budynki się zawaliły albo zostały rozebrane, nie ma już pięknego dworca kolejowego ani zamku naprzeciwko którego stanął nasz kościół, ani żadnego z domów w okolicy. Dziś mamy pięknie zrekultywowaną zieleń, ogródki działkowe – i nasz kościół, który przetrwał, choć też już był skazany na zagładę i wymazany z map katastralnych. Opadł wraz z całym terenem o ponad 17 metrów, a na naszym cmentarzu, który zalały wody gruntowe, chłopcy w swoim czasie łowili ryby. Kościół podpierano, ankrowano, spinano, ale i tak jeden z moich zacnych poprzedników, późniejszy biskup Kościoła, usłyszał, kiedy chciał załatwić zezwolenie na przebudowę pawłaczy i utworzenie tam salki oraz kancelarii – ponieważ dawna szkoła, potem fara, już dawno była rozebrana – że tego kościoła nie ma na mapach ani w dokumentacji, a jeśli sobie jakiś księżulo myśli, że tam będzie zgromadzał te swoje owieczki, to mu do miesiąca udowodnią, jak bardzo się myli. Cudem łaski Bożej kościół przetrwał, w przeciwieństwie do systemu i tych, którzy tak mówili. Ale nie ma u nas w kościele ani jednego pionu ani poziomu, a parafia jest zdziesiątkowana i od lat boryka się z dziurami generacyjnymi, brakiem młodych, którzy jeśli byli, to rozjechali się po świecie albo „wyżenili” do innych parafii… Ale jesteśmy. Bo Bóg jest wierny.
No i teraz – dlaczego o tym mówię. Żeby było ciekawiej? Bo tego wam żaden inny ksiądz nie powie? No, to też – ale chcę podkreślać zawsze i wszędzie cuda Bożego działania. Łaskę, która jest poza i ponad nami; to jak Bóg jest dobry. To, że On ma wyjście i rozwiązanie naszych problemów i sytuacji nawet albo zwłaszcza tam, gdzie my nie widzimy już najmniejszych szans wyjścia. Jezus mówi, że ma klucze od śmierci i wieczności, a my często nie widzimy nie tylko żadnego zamka: nie widzimy drzwi ani nawet zarysu futryny. Ale On widzi.
My ten nasz ukochany kościół – za panią gospodynią, która przez lata o niego się troszczyła, a dziś jest już u Pana – nazywamy zdrobniale „domeczkiem”, „domeczkiem Pańskim”. W niektórych językach europejskich świątynia Boża określana bywa słowem „dom”. Słowotwórczo ten sam rdzeń: w języku włoskim, francuskim, niemieckim, holenderskim, nawet po polsku. CZYJAŚ WŁASNOŚĆ. Chyba pochodzi to od napisów na świątyniach rzymskich, później chrześcijańskich: D. O. M. = Deo Optimo Maximo (Bogu Najlepszemu i Największemu). W tym domu mieszka Bóg, tam On jest właścicielem. A myśmy dziś czytali, że „na końcu” wzgórze z „domeczkiem Pańskim” będzie tak widoczne (a nie opadłe o kilkanaście metrów i „utopione” w dolince), że „wszystkie narody” dosłownie „popłyną” w to miejsce. Oczywiście, u Izajasza mowa jest nie o kościele w Suchej Średniej, a właściwie to nawet nie tak do końca o wzgórzu świątynnym w Jerozolimie, ile o tym, co nazywamy Królestwem Bożym, o miejscu gdzie Bóg zapowiada, iż zamieszka z tymi, dla których Jego Syn się poświęcił. Skojarzenie z miejscem „na górze” lub chociażby wzniesieniu, z którego jeszcze kilkadzieścia lat temu nasz kościół był o wiele bardziej widoczny niż dziś, jest mi jednak bardzo bliskie. Słowo Boże mówi o domu, domu który jest świątynią, bo tam jest święty Bóg. I pozwoliłem sobie wybrać to Słowo na dziś, by je skierować także do was, do waszego zboru z kościółkiem na Prochaskowej Kępce. Bo to na was – i na nas w Suchej – Bóg chce okazywać swoją wierność, to jak o nas się troszczy, że nas nie pozostawi samym sobie, że nie ma takiej sytuacji, z której On by nie widział wyjścia. Jesteśmy tymi wspólnotami „położonymi na górze”, chcemy czy nie chcemy. Jesteśmy Jego WŁASNOŚCIĄ, Jego „domem”. Ludzie wokół na nas patrzą. Na nas, ewangelików. Na nas wierzących. Czy zobaczą w naszym życiu Boga, który jest żywy, który działa, z którym żyjemy na co dzień, który idzie w życiu razem z nami? Jezus prosił Ojca o swoich uczniów i ich uczniów (czyli nas), bo ludzie patrząc na nas, takiego zobaczą Boga, jakiego „wyczytają” z naszego życia. Oby to było tak, że nam będą zazdrościli i będą się pytać: „Jak mogę poznać tego Boga? Ja też chcę tego rozmiaru w życiu, który masz ty!” Bracie, siostro, czy w tej świątyni mojego i twojego życia Bóg mieszka? Jak Go widać?
Niestety, w życiu nie bywa tak „różowo”… Ale czarno-biało też nie! Kiedy chcemy iść za Jezusem, tym bardziej widzimy, ile nam nie dostaje, jak zawodzimy: Boga, innych ludzi, samych siebie… Teraz jesteśmy w okresie powielkanocnym. W dawnym Kościele, gdzie chrzty odbywały się na Wielkanoc, w Białą Sobotę, która właśnie od tych białych szat katechumenów nazywała się białą, ci ludzie mieli potem nosić te białe chrzestne szaty przez cały tydzień. I wtedy widzieli, jak takie białe czyste ubranie łatwo się… co? Zabrudzi! To nam uświadamia, jak zło i grzech się na nas klei. Ale wiecie co? Właśnie w naszej słabości, w przeciwieństwach i próbach, które przeżywamy, w sytuacjach podbramkowych, kiedy tracimy nadzieję i perspektywę – wtedy szczególnie okazuje się, jak wierny i mocny jest Bóg. W sprawach małych oraz tych największych i najtrudniejszych możemy tego doświadczać. Ten fragment z Izajasza nic by Żydom nie mówił, gdyby świątynia na wzgórzu nie była zburzona, gdyby lud nie był rozproszony po całym świecie, moralnie i historycznie dosłownie „rozgnieciony”, jak czytamy np. w Psalmach. Ta obietnica by nie była tak ważna: „Na koniec nadejdzie czas, że góra domu Pana zostanie umocniona na wierzchołku gór i wyniesiona ponad pagórki. Popłyną do niej wszystkie narody”… Dla mnie by to Słowo nie było tak ważne, gdyby historia naszej parafii i kościoła nie była tak skomplikowana. Gdyby „góra ze świątynią Pana” nie zmniejszyła się i nie opadła o tak wiele metrów. Ale o tyle bardziej modlę się o nasz dzisiejszy wpływ, o nasze świadectwo, bo nas tak mało, bo miało nas nie być… Za apostołem Pawłem wołamy: „Doprawdy, byliśmy już całkowicie pewni tego, że śmierć nasza jest postanowiona, abyśmy nie na sobie samych polegali, ale na Bogu, który wzbudza umarłych, który z tak wielkiego niebezpieczeństwa (…) nas wyrwał i wyrwie; w nim też nadzieję pokładamy, że i nadal wyrywać będzie, (…) aby za udzielony nam dar łaski składane były dzięki z ust wielu” (2 Kor 1,9-11).
W piątek puszczałem w mojej audycji radiowej jako przerywnik programu piosenkę zespołu Golec uOrkiestra: „Na wszelki wypadek, / gdy coś dobrze robię, / w szczęściu i w radości / trzymam się przy Tobie. / Bo gdy się pogubię, / kiedy czegoś nie wiem, / znowu jak najszybciej / schronię się u Ciebie!” To jest to, czego i wam, kochani, chcemy z serca życzyć przy okazji jubileuszu, „urodzin” waszego kościółka. By dosłownie „płynęło” do was jak najwięcej ludzi z waszego otoczenia, bo zobaczą Boga, który jest wywyższony w życiu normalnego, zwykłego człowieka. Człowieka, który jednak zna swoją wartość w Bożych oczach, to jak bardzo jego życie jest cenne. Chrystus nie wahał się za ciebie i za mnie oddać swojego życia, pamiętajmy o tym i nie dajmy sobie wmówić niczego innego! Odnośmy do Niego wszystko, co przeżywamy i bądźmy Jego własnością. Obyśmy my i ci, których nam Pan darował, w naszej rodzinie, naszym otoczeniu, naszej codzienności, chcieli uczyć się od Boga i chodzili Jego drogami. Amen.
Nejnovější komentáře