J 16,16-23a

Jeszcze krótki czas i już nie będziecie Mnie oglądać, i znowu krótki czas, i Mnie ujrzycie. Wtedy niektórzy z Jego uczniów pytali się: Co znaczy to, co mówi do nas: Jeszcze krótki czas i już nie będziecie Mnie oglądać, i znowu krótki czas, i Mnie ujrzycie? oraz: Idę do Ojca? Mówili: Co znaczy: Krótki czas? Nie rozumiemy, co mówi. Jezus poznał, że chcieli Go zapytać i powiedział do nich: Pytacie się nawzajem o znaczenie tego, co powiedziałem: Jeszcze krótki czas i nie będziecie Mnie oglądać, i znowu krótki czas, i Mnie ujrzycie. Zapewniam, zapewniam was, będziecie płakać i zawodzić, a świat będzie się radował. Będziecie smutni, ale wasz smutek przemieni się w radość. Kobieta, gdy rodzi, smuci się, bo przyszła jej godzina. Kiedy jednak urodzi dziecko, nie pamięta już bólu z powodu radości, że człowiek przyszedł na świat. Teraz wprawdzie się smucicie, lecz znowu was zobaczę i uraduje się wasze serce, a waszej radości nikt wam nie odbierze. W tym dniu o nic nie będziecie Mnie pytać.

Jezus zapowiada uczniom swoją śmierć i zmartwychwstanie. Oni nic z tego nie rozumieją. Taką relację podaje ewangelista Jan – i jest to w ewangeliach jedno z wielu miejsc, które świadczą, iż uczniowie dopiero po zmartwychwstaniu Pana zaczynali powoli rozumieć „o co go”. O co chodziło ich Nauczycielowi, kiedy tak wiele razy próbował im tłumaczyć, jaki jest charakter Jego mesjańskiego posłania i co tak naprawdę ma z woli Ojca wykonać.

Wcale się uczniom nie dziwimy – byli naśladowcami swojego Rabina, czyli według zwyczaju żydowskiego prowadzili wraz z Nim wędrowny tryb życia, korzystając jedynie z gościnności tych, którzy mądrego człowieka pragnęli przyjąć w swoim domu i wziąć udział w debacie z jego udziałem (przy czym w tamtej kulturze wcale nie było mało takich, którzy taką „szkołę rabińską” do siebie na nocleg i jedzenie zapraszali). Facet w sile wieku, 33 lata – wielu w Nim widzi zapowiedzianego przez Boga Pomazanego króla i władcę, który zaprowadzi nowy ład. W takim kontekście naprawdę szokującymi musiały być dla Jego naśladowców słowa o tym, że im zniknie, że Go nie zobaczą. No to gdzie pójdzie? Jak to, pójdzie do Ojca? Przecież jeśli jest posłanym z góry Mesjaszem, musi zacząć wypełniać swoje zadanie. Stać się Panem i Władcą… To jedynie my, kiedy czytamy te słowa, mamy już na myśli Jego śmierć i zmartwychwstanie – uczniowie musieli być totalnie zdumieni tym Jego mówieniem o tym, że za chwilę zniknie.

Przekład kralicki tych słów, jak również przekłady Biblii Brzeskiej i Gdańskiej, chociaż były w wielu innych przypadkach bardzo dokładne i trafne, tym razem jednak wprowadziły pokolenia czytelników w błąd swoim: „Maluczko, a nie ujrzycie mię, i zasię maluczko, a ujrzycie mię”. Z dzieciństwa pamiętam, jak czytałem w zbiorze humoru śląskiego pani Doroty Simonides znany dowcip o księdzu, któremu na ambonie wysypały się karty z rękawa, bo był – mówiąc „czysto po polsku” – „náruživým hráčem”; żeby więc móc je pozbierać, zastosował ten werset, a przy okazji w obrazowy sposób pokazał, o czym Jezus mówi. „Maluczko, a nie ujrzycie mię, i zasię maluczko, a ujrzycie mię”. Tych samych słów używa Szwejk dla opisania ruchliwości podporucznika Duba w jakże popularnej książce socjalisty Haška, komisarza politycznego Armii Czerwonej podczas rosyjskiej rewolucji, który w ten sposób próbuje ośmieszyć to, w co wierzą chrześcijanie.

Mówiłem już kiedyś tu na tym miejscu o tym, iż u Jana w oryginale ewangelii jest zupełnie inaczej. Uczniowie i tak nic nie rozumieją – ale czytelnicy Janowego pisma będą mogli pojąć choć trochę więcej niż oni wówczas. Uczniowie dziwią się temu mikrónza chwileczkę, zaniedługo, za moment. A przecież słyszymy tam podstawę naszego słowa mikroskop, więc musimy sobie uświadamiać, jak malutko dzieli Jezusa i uczniów od tych wydarzeń, o których mówi. W pierwszej części wypowiedzi („krótki czas i już nie będziecie Mnie OGLĄDAĆ”) Jezus używa zupełnie innego słowa niż w drugiej. Kiedy mówi: Malutko, i już mnie nie zobaczycie, używa słowa teoreo, czyli horáo – widzę w połączeniu z téa – przedstawienie, widowisko. Od tego połączenia pochodzi potem téatron – miejsce, gdzie ogląda się przedstawienia. W przekazie Jana (który pisze do szerszego kręgu odbiorców czyli tzw. kulturalnych ludzi) ważne jest więc to, co Jezus mówi do uczniów: do tej pory oglądaliście Mnie jak widzowie w teatrze. Jak ci, którzy przyglądają się, co też to autor napisał w swojej sztuce i jak grają aktorzy – by im potem co najwyżej zaklaskać i powrócić do swojego codziennego życia. Druga część zdania brzmi inaczej: „krótki czas, i Mnie UJRZYCIE”! Ópsesté jest także formą czasownika horáo – widzę, jednak bez tego „teatralnego” przedrostka. Znaczy: dostrzec, zobaczyć, stać się świadkiem w rozumieniu uczestnika czegoś, co się dzieje czy zobaczenia kogoś podczas odwiedzin. To już nie jest przedstawienie teatralne – to życie. Realne spotkanie ludzi, osób, kiedy ktoś przez lata może nie widziany przybywa do kogoś w odwiedziny. Kiedy ponownie zobaczyć możemy kogoś bliskiego. Gdyby moja śp. mama znała starożytną grekę, używałaby tego właśnie słówka zawsze kiedy do niej przybywałem, zwłaszcza w ostatnim czasie, gdy była już przykuta do łóżka. Kiedy w modlitwie dziękowała za nasze spotkanie, po grecku użyłaby właśnie tego czasownika – jestem wdzięczna, że mogliśmy się zobaczyć. To spotkanie na żywo, żywa relacja międzyosobowa – oto jak zobaczą Jezusa za „maluczko” Jego uczniowie. W takim widzeniu, oglądaniu kogoś, jest się aktywnym uczestnikiem wydarzenia, a nie tylko widzem siedzącym w teatralnym foteliku, patrzącym na to, co dzieje się na scenie. Tu się na scenie jest samemu!

Wow! Jezus zatem nie tylko im tam, ale nam mówi, że i my wraz z Nim będziemy uczestnikami tego, co się z Nim stanie. Za chwileczkę, za maluczko” będziemy nie tylko obserwatorami Jego powstania z grobu, z umarłych – jak byli nimi wówczas tamci uczniowie, a my ich zapiski na ten temat czytamy. Nie tak: i oni, i my staniemy się głównymi aktorami na tej scenie wraz z Jezusem, przechodząc wraz z Nim ze śmierci do życia, pokonując śmierć wraz z Nim i zyskując w Nim życie wieczne! To teprve budeme zírat!”, że to znów powiem „czysto po polsku”. Jezus nam mówi: wy będziecie płakać i zawodzić, choć świat się będzie weselił – dokładnie tak jest, gdy kogoś dotyka szpila śmierci. Wy będziecie zasmuceni, ale wasz smutek radością się stanie! I w tym momencie Jezus używa metafory o bólach kobiety rodzącej. No, naprawdę nie mogę nie zacytować w tej chwili znanych wam z pewnością słów Lutra, które kilkakrotnie już przytaczałem na pogrzebach. Ks. dr Marcin Luter też wypowiedział te słowa właśnie w kazaniu pogrzebowym, na krótko przed własną śmiercią. Rozwija tę Jezusową metaforę o bólu, jaki odczuwa kobieta rodząca, patrząc na sytuację z perspektywy dziecka, które rodzi się na świat. No jasne, nic dziwnego, Jezus patrzył z Bożej perspektywy, Jego uczeń po wiekach patrzy z tej swojej, ludzkiej. Bo oto coś ważnego zobaczył, pojął, zrozumiał. W ten sposób Luter przyrównuje ból umierania do bólu narodzin. Posłuchajcie: „Tak jak dziecię rodzi się z maleńkiego domu łona matki do tego ogromnego nieba i ziemi, tedy na ten świat, w niebezpieczeństwach i boleściach, tak samo człowiek z życia odchodzi przez wąską bramę śmierci” (AE 42,99). „Dzięki Chrystusowi, któremu możemy w chwili tego przejścia zaufać! Gdybyśmy bowiem byli pozostawieni bez Niego, zdani tylko sami na siebie, najchętniej pozostalibyśmy przy pozornym poczuciu bezpieczeństwa w łonie tej ziemi, tego życia które znamy. A jednak to tylko przejściowy nasz dom. Tak, jak świat, do którego pośród wielkiego szoku wrzuceni zostaliśmy przy narodzeniu z łona naszej matki, jest naszym światem, tak jeszcze bardziej naszym jest ten świat, do którego w szoku śmierci zostajemy przeniesieni” (Peter Kreeft, Love is Stronger than Death, Ignatius Press, s. 68-69.64).

I nie wierzylibyście, jak piękny i błogi uśmiech może mieć na twarzy człowiek, który tam, „na drugą stronę” przechodzi.

Taki pozostał na twarzy mojej mamy. Kiedy Maria Magdalena spotkała Zmartwychwstałego, woła do uczniów: „Heuraka tón Kýrion! Słyszycie, co to za znane starogreckie słówko? Który uczony starożytny znany jest z tego zawołania, kiedy dokonał epokowego odkrycia? Kto zawołał „eureka”? No jasne, Archimedes, kiedy odkrył, że „na każde ciało zanurzone w cieczy działa siła wyporu, skierowana ku górze i równa co do wartości ciężarowi cieczy wypartej przez to ciało”. Eureka – zobaczyłam, woła Maria Magdalena po spotkaniu z żywym Jezusem! Eureka – widzę Go, jestem z Nim, żyję z Nim, woła wyraz twarzy innej Jego uczennicy przy przejściu przez wąskie łono śmierci – bo aż widać, że przeszła do życia, że zobaczyła Zmartwychwstałego, że stała się uczestniczką Jego zmartwychwstania, wraz z Nim!

Dziwicie się jeszcze słowom: „W tym dniu o nic nie będziecie Mnie pytać”? Bo ja nie.

jak

jak