W niedzielę 9 października 2022 r. mieliśmy przyjemność wziąć udział w uroczystościach pamiątki poświęcenia kościoła ewangelicko-augsburskiego w Pierśćcu koło Skoczowa.

Grą na akordeonie posłużył nasz organista Jakub Prokop, śpiewem męska część skoczowskiego chóru „Gloria“ pod dyr. Bolesława Nogi, który także akompaniował na organach do wspólnych pieśni. Nabożeństwo prowadził skoczowski proboszcz ks. dr Alfred Borski. Obecni na nabożeństwie bylia także pastorostwo Czyżowie – emerytowany proboszcz ks. Andrzej Czyż był „ojcem“ pierścieckiego kościoła: według jego wskazówek zaprojektował go inż. arch. Karol Gaś; kościół został poświęcony w roku 1989.

Poniżej znaleźć można zdjęcia z tegorocznej uroczystości:

Zdjęcia: Jan Chwastek

Historię ewangelickiej wspólnoty w Pierśćcu znajdziecie TUTAJ.

 

Iz 49,1-6

Słuchajcie mnie, wyspy, ludy odległe, uważajcie! Pan powołał mnie już w łonie, wspomniał moje imię, gdy byłem we wnętrzu mej matki. Uczynił moje usta jakby ostrym mieczem, w cieniu swej ręki mnie ukrył. Uczynił ze mnie zaostrzoną strzałę, schował w swoim kołczanie. Powiedział mi: Ty jesteś Moim sługą, Izraelu, przez ciebie się rozsławię. Ja zaś myślałem: Trudziłem się na próżno, daremnie, bez sensu zużyłem me siły. Z pewnością moja należność jest u Pana, moja zapłata u mojego Boga. A teraz tak mówi Pan, który w łonie ukształtował mnie na swego sługę, abym sprowadził z powrotem do Niego Jakuba i zebrał Mu Izraela. Okazałem się godny w oczach Pana, mój Bóg jest moją siłą. On powiedział: To zbyt mało, że jesteś Moim sługą, aby podźwignąć plemiona Jakuba i sprowadzić ocalonych z Izraela, dlatego ustanawiam cię światłością narodów, abyś był Moim zbawieniem aż po krańce ziemi.

Kochani, w pierwszej kolejności mam przyjemność podziękować wam za zaproszenie na waszą uroczystość; jest to dla mnie zaszczyt i radość, przybyć do was po tylu latach. Zawsze niezwykle mile wspominam, jak mogłem tu do was przyjeżdżać na nabożeństwa, jako praktykant parafii skoczowskiej, nieco ponad ćwierć wieku temu. Ja wiem, że to tak muzealnie zabrzmiało, no ale w końcu to było w minionym stuleciu. My młodzi sobie często nie uświadamiamy, że czas tak szybko ucieka – i nagle się orientujemy, że młody jest zupełnie ktoś inny. Pewnie i u was wiele się zmieniło, ale to, co pozostaje, co zwycięża, to wiara, że Jezus Chrystus jest naszym Zbawicielem.

Przeczytałem bowiem przed chwilą tekst biblijny na tę dzisiejszą niedzielę, 17. po święcie Trójcy Świętej. Patrzyłem też na tekst kazalny na Pamiątkę Poświęcenia Kościoła – za chwilę tam razem zajrzymy do Biblii – jednak zdecydowałem się na te treści zwykłej niedzieli. A przewodnikiem było hasło, z 1. Listu Jana: „Zwycięstwo, które zwyciężyło świat, to wiara wasza” (1 J 5,4c).

Wraz z żoną i naszym organistą (muzykiem, pedagogiem i inżynierem zarazem, który dziś wziął ten swój właściwy instrument z sobą, czyli akordeon) przynosimy wam pozdrowienia od naszego zboru w Hawierzowie Suchej, który ze względu na swoją niespecjalnie długą, ale mocno zawirowaną historię, ma charakter poważnie diasporalny. I nie sfilmowałem czy nie sfotografowałem, jak kiwają wszyscy głowami z uśmiechem, kiedy pytałem czy mogę od nich was pozdrowić – musicie mi uwierzyć na słowo; jest naprawdę w tym pozdrowieniu ogromny ładunek serdeczności, życzliwości i wzajemnej modlitwy. No i myśmy się tam w Suchej wielokrotnie przekonywali, że tym jedynym, który wszystko zwycięża i który jest ponad wszystkim, jest nasz Pan z Jego przez nas niezasłużoną łaską. I że mimo wszystkich zakusów przenajróżniejszych czynników, zwycięża wiara w Niego.

No bo miał już ten nasz zbór tyle razy nie istnieć i skazywany był na zagładę, a Boża łaska zawsze i tak okazuje się większa. Gdybyśmy sięgnęli głębiej w przeszłość, to byśmy musieli powiedzieć coś o kontrreformacji, prześladowaniach i tajnych leśnych nabożeństwach – u nas gdzieś między Suchą a Łazami było takie miejsce, choć dziś trudne jest do zlokalizowania. Ale to świadczy, że wiara nie wygasła, a ludzie się nie poddali, choć im zakazywano ich wiarę wyznawać. A co się zachowało, to świadectwa pisane o księżach ewangelickich, którzy pracowali na zamku w Suchej Średniej jako urzędnicy albo nauczyciele dzieci właścicieli ziemskich – no i odbywały się też tam nabożeństwa ewangelickie. A niekiedy taki urzędnik, utajony ewangelicki pastor, brał jakieś ubogie osierocone dziecko na wychowanie, sam niedojadał i opłacał mu szkołę, i potem wyrastał z tego dziecka ktoś taki jak prof. Jerzy Sarganek, który krótko po ukończeniu studiów w Halle podjął pracę w nowo otwartej szkole nad Wysznią czyli Górną Bramą w mieście Cieszynie, przy Kościele Łaski, który dopiero co zaczynano budować. A potem był znanym w Europie pedagogiem, autorem podręczników do geometrii czy nauki języków, zwłaszcza francuskiego; jego podręcznik geometrii miał w swojej bibliotece np. Immanuel Kant. Był też autorem pieśni i redaktorem kancjonału, który przemycano na nasze tereny, by nasi śląscy ewangelicy mieli z czego śpiewać. To ta wiara, która przetrwała mimo zakazów i potem jej owoce widoczne były nawet gdzieś daleko w świecie.

Ta wiara zwyciężała, kiedy ewangelicy ze Suchej postanawiali założyć własną polską szkołę; bo katolicka była, ale tam uczono po czesku. A potem z tego prężnie rozwijającego się ośrodka szkolno-religijnego wychodzili tacy działacze jak np. założyciel i prezes ogólnopolskiego Związku Młodzieży Ewangelickiej ks. Józef Nierostek czy prezes okręgu śląskiego ks. Władysław Pawlas. Obydwaj wkrótce w młodym wieku zginęli w obozach koncentracyjnych. Ale przez to jedynie mocniej przemawia dziś do nas świadectwo, że „zwycięstwo, które zwyciężyło świat, to wiara nasza”.

No i jeszcze tylko jedno świadectwo: obrazek z czasów, kiedy cała okolica tych naszych dwu szkół oraz kościoła, który tam powstał, podkopywana była przez dwie sąsiadujące z sobą kopalnie. I była to swego rodzaju metoda, by pozbyć się tego ośrodka z dwoma kościołami, szkołami, bo w nowo budującym się na terenie naszych miejscowości zupełnie od podstaw mieście-sypialni dla okolicznego przemysłu nie było miejsca na wiarę ani religię. Chlubiono się tym, że to miasto jest wolne od kościołów i „ideologicznie czyste” – czytaj: prezentowana jest jedna jedyna ideologia władz. A nasz kościółek w części miasta przeznaczonej do likwidacji i rozbiórki wymazano już nawet z map katastralnych. A księdzu, który przypadkiem się o tym dowiedział, tłumaczono, że tego kościoła nie ma, a jeśli sobie myśli, że tam będzie zgromadzał te swoje owieczki, to już oni mu udowodnią, w jak wielkim jest błędzie. No i co? Nadszedł kres tych czasów, ideologii, człowiek który to mówił też podobno źle skończył – a kościół na nowo naniesiony został na mapy. Dlatego kiedykolwiek mamy tendencję by „upłakiwać”, że nas tak malutko, musimy na nowo przypominać sobie, jak wielka i wierna jest łaska naszego Boga. I wybaczcie, ale musiałem wam o tym powiedzieć, bo to jest nasze świadectwo i pozdrowienie od nas ze Suchej.

Tekst na pamiątkę poświęcenia mówiłby o tym, że nawet niebiosa niebios nie są w stanie pojąć i pomieścić Boga, a tym bardziej ta dla Jego imienia wybudowana świątynia. To słowa króla Salomona przy poświęceniu świątyni w Jerozolimie (1 Krl 8). A nasz tekst, który na początku przeczytaliśmy, mówi o tym, że to nie tylko kwestia jednego wybranego narodu izraelskiego; my byśmy nawet powiedzieli: nie jednej religii, judaizmu, ale wielu narodów, wszystkich narodów, do których imię Boga i Zbawiciela ma być ogłaszane. W Księdze Izajasza, tak jak ją dziś znamy, są cztery Pieśni o Słudze Jahwe – ta jest drugą z kolei. I różnie te tajemnicze fragmenty poezji, które znalazły się w księdze prorockiej, bywają interpretowane. Żydzi mówią: To nasz naród, Izrael, jest tym wybranym sługą Pańskim. Ale część z nich mówi: Naród tak, jednak jest tam jeszcze coś więcej – wyraźnie widać konkretną osobę, Wodza, Mesjasza; i gdy On przyjdzie, wtedy okaże się, kto jest Bogiem i wiara w kogo zwycięża. Mogli byśmy tutaj przeczytać kolejny 8. wiersz: „W czasie łaski odpowiem ci, w dniu zbawienia przyjdę ci z pomocą. Ocalę cię i ustanowię przymierzem dla ludu, aby kraj podźwignąć i przydzielić spustoszone dziedzictwo…”. Ale we wcześniejszym wersecie mowa jest o tym, że ten sługa będzie pogardzany przez ludzi, będzie budził odrazę, będzie jak niewolnik. No, nie sposób nie skojarzyć tego z narodem pozbawionym swej tożsamości, z holocaustem i pogardą dla narodu żydowskiego. Jednak w kontekście pozostałych Pieśni o Słudze Pana, a zwłaszcza tej czwartej, musimy w tej postaci zobaczyć Tego, którego śmierć wyglądała dokładnie, dosłownie tak, jak tam to jest opisane. Jezusa, naszego Zbawiciela, o którym wierzymy, że jest owym Mesjaszem, posłanym nie tylko do jednego narodu, ale wszystkich narodów. To zbawienie, ten Jego ratunek jest dla wszystkich, bo obraz Boży, na który byliśmy stworzeni, jest w nas wszystkich powykrzywiany i zdeformowany przez grzech, i nosimy w sobie tę skazę, przez którą nawet to, co najszlachetniej zamyślane, i tak wychodzi jak zwykle.

„Idźcie i czyńcie uczniami wszystkie narody”, mówi ten Jezus do uczniów, a oni idą do tych narodów przede wszystkim dlatego, że są tam rzucani przez prześladowania, rozproszeni, wyszydzani, zabijani – ale wszędzie dają świadectwo tej wierze, Bogu który jest ponad ludzkimi złymi zamysłami, Temu w którego wiara stanowi zwycięstwo ponad wszystkim i najcenniejszy skarb, którego warto się trzymać.

Dlatego to słowo przemawia też dziś i do nas, do mnie i do ciebie. Do nas, powołanych od łona matki, od pokoleń, które tę wiarę wyznawały. Za których być może nasi rodzice modlili się, zanim przyszliśmy na świat. A nawet gdyby tak nie było, to miał nas w swoich planach Ten, który nasz żywot zaplanował, wytyczył, wymyślił, który nas kocha i chce prowadzić. Większość z nas jako niemowlęta została w Jego imię ochrzczona. Apostołowie by powiedzieli: Wy jesteście tym nowym, Bożym, wybranym Izraelem, królewskim kapłaństwem i narodem świętym; wy którzy wierzycie w Jego Syna Jezusa Chrystusa. I będzie tak, jak czytamy u Izajasza, że królowie zobaczą i powstaną, książęta oddadzą pokłon, przez wzgląd na Pana, który jest wierny, na Świętego Izraela, który nas wybrał” (49,7). Każde oko Go wtedy ujrzy i każde kolano się przed Nim ugnie. Ale do tego czasu ty i ja jesteśmy powołani, by swoim życiem, czynem, postawą, decyzjami i wyznaniem na Niego wskazywać. Nawet gdyby to nie było łatwe. Nawet gdyby się czasami wydawało, że trudzimy się „na próżno, daremnie, bez sensu zużywamy swe siły”, jak czytaliśmy w naszym tekście. Nawet gdyby przychodziło przynosić nam najwyższe ofiary – wzorem Chrystusa. Jak ci prześladowani świadkowie wielu wieków. Jak ci, którzy byli zabijani w obozach koncentracyjnych. Ale w pamięci tych, którzy przeżyli, pozostała ich postawa płynąca z wiary, która zwycięża wszystko. Nawet gdyby w wyniku zawirowań dziejów miały zaniknąć całe wspólnoty, jak te zbory, o których czytamy w Nowym Testamencie; przecież ze zborów, do których pisane były listy, dziś już z drobnymi wyjątkami prawie żadnego nie ma. A jednak moc Bożego Słowa pozostała i to Słowo działa nadal.

Nie bądźmy na nie obojętni. Nie lekceważmy tego Bożego powołania. Bo to nie tylko kwestia naszej przeszłości, ewangelickiej tożsamości, kontynuacji pokoleń itd. Nie, to osobiste wezwanie i zaproszenie ze strony Boga dla każdej i każdego z nas. Wezwanie do relacji, do dialogu, do współpracy. Nie dzięki naszym zasługom czy godności – bo jedyną naszą zasługą będzie to, że On, nasz Bóg, będzie naszą siłą, tak o tym dziś czytamy. Że na Nim będziemy polegać, Jego się trzymać, Jemu ufać. Odpowiedzmy na tę Jego inicjatywę i zaproszenie, i pozwólmy Mu się prowadzić. Tu u nas na naszym Śląsku, albo gdziekolwiek indziej nas losy wywieją. Tym, co prawdziwie ma wartość, co zwycięża, jest wiara w naszego Boga i Zbawiciela.

Panie, dziękujemy Ci za ten zaszczyt, że nas wzywasz i powołujesz. W chrzcie powołałeś nas do osobistej relacji z sobą, i wszystko dla tej sprawy wykonałeś przez swoją ofiarę, śmierć i zmartwychwstanie. Chcę być Twoim dzieckiem, żyć jako człowiek przez Ciebie powołany. Oto jestem, oddaję Ci się do dyspozycji. Weź to, kim jestem, wybacz i napraw, co zepsułem, i niechaj odtąd moje życie Tobie oddaje chwałę i na Ciebie wskazuje. Weź moją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Dziękuję, że mnie kochasz, że przez krew za mnie przelaną przebaczasz moje winy i masz dla mnie swój plan. Oddaję Ci całego siebie, by było we mnie choć trochę widać Ciebie. Amen.

 

jak

jak