Benio po raz ostatni przed wakacjami widzi się z dziećmi. Niektórzy z przedszkolaków po wakacjach pójdą już do szkoły. A wszyscy w szkole już się cieszą na wakacje. Czy jednak będziemy umieli zastosować w życiu coś z ważnych i dobrych rzeczy, których w ciągu roku szkolnego żeśmy się uczyli? Przyjrzymy się dziś ludziom, którzy powinni byli czegoś się nauczyć z zasad swojej religii lub jako uczeni wiedzieć, jak należałoby postąpić. A jednak…

Benio: Wujku, o czym nam dziś opowiesz? Dzieci, co to tam jest na tym obrazku?

– To jest droga, pusta droga w górach, po której można było się dostać z Jerozolimy, czyli głównego miasta w Izraelu, do innego miasta, które się nazywa Jerycho.

– Raz szedł tą drogą pewien człowiek. Był sam. Został jednak przez złych ludzi napadnięty, pobili go i obrabowali, zabrali mu wszystko, co miał.

Benio: Oj, to straszna historia! I co, nikt mu nie pomógł?

– Nie, bo nikogo tam wtedy nie było.

Benio: A czemu tak leży?

– Bo jak go pobili, to może na chwilę stracił przytomność. Albo coś ma złamane i wszystko go boli, nie może się nawet ruszać…

Benio: O, już ktoś idzie, na pewno mu pomoże!

– Tak, właśnie przechodził tamtędy pewien święty mąż, który bardzo wiele się modlił.

Benio: To on na pewno wie, że potrzebującemu trzeba pomóc! Przecież Słowo Boże nas tego uczy. O, jak fajnie, że pomoże temu biednemu pobitemu i okradzionemu człowiekowi!

– Nie ciesz się, Beniu, przedwcześnie! Ten przechodzący był tak pogrążony w modlitwie, że nie chciał psuć swojego dobrego czasu z Bogiem pomaganiem jakiemuś leżącemu. Zresztą, nie wiadomo czy sam sobie nie był winien, czy nie wdał się z kimś w bójkę i teraz ma za swoje…

Benio: Ale, no nie! Przecież go napadnięto!

– Ten pobożny człowiek tego nie wiedział i nie chciał wiedzieć. Przeszedł na drugą stronę ulicy i udawał że nie widzi leżącego.

Benio: Ojej…

– Za jakiś czas przechodził tamtędy człowiek uczony.

Benio: O, ten mu pomoże, przecież w szkołach się ludzie uczą, jak właściwie postępować!

– No, niestety, ten również udał, że nie widzi leżącego, przeszedł na wszelki wypadek na drugą stronę drogi i ominął potrzebującego szerokim łukiem.

Benio: Jejku, to już nikt się nie znajdzie, kto by mu pomógł?

– No, właśnie idzie drogą cudzoziemiec. Samarytanin, człowiek innej narodowości – ktoś, kto żył co prawda w sąsiedztwie, ale Żydzi takimi tak trochę pogardzali…

Benio: Oj, to smutne, ale u nas też tak trochę tak jest, że niektórzy nie chcą mieć do czynienia z ludźmi innej kultury czy języka albo koloru skóry…

– No właśnie to był ktoś taki. Ale ten zaraz podszedł do leżącego, podniósł go, dał mu się napić wody, opatrzył jego rany i zabrał go na grzbiet swojego osiołka.

– Znalazł miejsce, gdzie ten człowiek mógł się wyleczyć i odzyskać siły, zapłacił za jego nocleg, opiekę i jedzenie.

Benio: No to on się w szkole ani w świątyni nie uczył o tym, jak być dobrym człowiekiem, a jednak taki był. A tamci wiele wiedzieli, ale niczego się nie nauczyli. To tak jakby przez wiele lat ktoś chodził do szkoły, a było mu to na nic!

– Masz rację, Beniu. Może właśnie podczas wakacji będziemy mieli okazję być takimi, jak się tego uczymy na religii czy na szkółce, pomóc komuś, okazać mu dobro, tak jak Pan Bóg okazał je nam. Tyle dobrego codziennie otrzymujemy, możemy się tym podzielić z innymi, no nie?

Benio: O tak! Ja też nie chcę zapominać o tym, jak Pan Bóg nas kocha i że my też możemy być dobrzy dla innych. A wy, dzieci?

jak

jak