Benio: Ojej, ojej, a co to jest? To przecież te nasze owieczki, co żeśmy robili zeszłym razem na religii!

Tak, znalazły się w naszym opowiadaniu, które jest na internecie i każdy może obejrzeć, jak piękne owieczki zrobili nasi przedszkolacy!

Benio: Tak, bo ostatnio mówiliśmy, że Pan Jezus troszczy się o tych, co się zgubili… Ale ten baranek, co się zgubił, to był tak trochę sam sobie winien…

No pewnie, i to nie tak trochę. Gdyby nie chciał wszystkiego zrobić po swojemu, to by potem nie siedział sam w nocy w lesie i nie trząsł się ze strachu.

Benio: Ale Pan Jezus nawet takiego uciekiniera może uratować…

Dokładnie tak. A dziś sobie powiemy o tym, że potrafi pomóc komuś, kto jest baaardzo samotny.

Benio: Tak? A kto to taki?

Ma na imię Zacheusz i jest bardzo bogatym człowiekiem.

Benio: Bogatym? A na czym on leży? Dzieci, pomóżcie… Takie jakieś worki, co w nich może być?

Benio: Aha, pieniądze. I pewnie tam w tym dzbanku jednym i drugim na półeczce też trzyma pieniądze. No, to chyba je bardzo musi lubić!

No, chyba tak. Ale – powiedzcie dzieci czy powiedz ty, Beniu – czy wygląda na szczęśliwego?

Benio: Nie, jest taki jakiś…

Myślę, że niezadowolony. Nie jest szczęśliwy, bo go nikt nie lubi. A ludzie go nie lubią dlatego, że zawsze był bardzo chciwy i chciał wszystko tylko DLA SIEBIE.

Pracował jako poborca podatkowy, ale był przy tym nieuczciwy i wzbogacił się kosztem innych. Czasem ktoś nie miał z czego zapłacić, ale Zacheusz potrafił wycisnąć z każdego ostatni grosz.

Benio: To on bardzo lubi pieniądze, ale jego nikt nie lubi.

Ludzie go unikają, a on jest nieszczęśliwy. Nagromadził dużo majątku, ale to go nie cieszy, bo jest sam.

Benio: Ciekawe, dlaczego się stał taki chciwy, że kocha tylko siebie i swoje pieniądze…

Nie wiem, może pochodził z bardzo biednej rodziny i czasami w ich domu nie było co jeść, więc postanowił, że kiedy będzie dorosły, to zrobi wszystko, żeby nigdy nie być biednym, żeby nie być głodnym i by nikt się z niego nie śmiał?

Benio: Aaa, to możliwe… Albo, albo, wujku, może był najmłodszy w rodzinie i na dodatek jeszcze najmniejszy i wszyscy się z niego śmiali, na podwórku i w domu, i w miasteczku. I pomyślał sobie, że jak będzie bardzo bogaty, to mu nikt nie podskoczy i nie będzie się z niego wyśmiewał!

Wiesz, że chyba masz rację, Beniu! Zacheusz był rzeczywiście bardzo niskiego wzrostu. I musiał być taki od dzieciństwa – więc chciał wszystkim udowodnić, że raz stanie się kimś ważnym.

Benio: Ale…, ale każdy z nas jest inny i nie wolno się z kogoś wyśmiewać. A jak już się ktoś z nas śmieje, to co mamy zrobić? Dzieci, ja jestem takim śmiesznym skarpetkowcem, nawet nie mam rąk ani nóg, jak się ze mnie śmieją, to co mam zrobić?

Jednym uchem wpuścić, a drugim wypuścić – tak się mówi. Nie zwracać na to uwagi, że się śmieją. I nie wyśmiewać się też z innych.

Benio: No ale teraz to się wszyscy od tego Zacheusza odwrócili…

Tak, a za plecami nadal się z niego śmieją. Bo nie umie się z nikim podzielić tym, co ma. A do tego do Jerycha, tego miasta, w którym mieszka Zacheusz, przybył Pan Jezus ze swoimi uczniami. I wszyscy chcą Go zobaczyć, i posłuchać tego, co mówi.

Benio: A Zacheusz jest malutki i nic nie widzi przez tłum… Dzieci, jak byśmy mu mogli pomóc? Co by mógł zrobić, żeby zobaczyć Jezusa?

Benio: Ale fajnie! Zacheusz wyszedł na drzewo! Teraz jest jak ptak, ponad wszystkimi tymi domkami, które tam z tyłu widać. I dobrze wszystko widzi, co się dzieje.

A jak myślisz, Beniu – czy wy, dzieci – czemu Zacheusz chce zobaczyć Jezusa?

Benio: Bo, bo… Może by mu Pan Jezus pomógł, żeby nie był taki samotny?

Właśnie tak! Jezus stanął dokładnie pod tym drzewem, na którym siedział Zacheusz i zawołał na niego: „Zacheuszu, szybko zejdź na dół, bo chcę się zatrzymać w twoim domu!”

Benio: A to ciekawe! To Pan Jezus też lubił chodzić na imprezy, tak jak Asia z pierwszej klasy się w niedzielę cieszyła, że idzie na urodziny do koleżanki!

Właśnie tak.

Benio: I na pewno tam też mieli coś dobrego do zjedzenia!

No, tak myślę! A wszyscy ludzie tym bardziej zaczęli się dziwić: „Jak to, Jezus idzie z wizytą do takiego chciwego człowieka, którego nikt nie lubi i nie szanuje?! Przecież Zacheusz nikogo nie lubi, tylko te swoje pieniądze.”

Ale ja myślę, że Zacheusz już zrozumiał, na czym polegał jego błąd. Chciał tego, co dobre, tylko dla siebie, a nie zauważał ludzi, którzy byli wokół niego. Nie zwracał na nich uwagi. Nie widział, że oni być może potrzebują pomocy…

Benio: Wujku, wujku, to tak jak ta WLEPKA-EGOISTKA, co ją widzieliśmy kiedyś w Cieszynie, na której było napisane: „Wszyscy wokół myślą tylko o sobie, więc o mnie muszę myśleć ja”.

No, ale Zacheusz się przekonał, że to tak nie działa. Zaczął zauważać innych ludzi, ich potrzeby i doceniać, jak to dobrze, że ktoś jest tuż obok nas!

Benio: I co, i co? Co było dalej? Jak on miał tak dużo, a inni nie mieli, to co myślicie, dzieci, co zrobił?

Zaczął dzielić się z innymi, pomagać tym, którzy potrzebowali pomocy – a poza tym, kiedy wiedział, że komuś coś zabrał, to powiedział, że mu odda cztery razy tyle!

Benio: Oj, to mu się bardzo w głowie poprzestawiało! Ale tak w dobrym sensie!

Tak, bo Jezus stał się jego Zbawicielem i Panem. Uwierzył, że On przyszedł od Boga, żeby uratować każdego…

Benio: Nawet kogoś tak samotnego jak Zacheusz!

Dokładnie tak.

Benio: To ja już też nigdy nie chcę być chciwy ani samolubny.

Skoro Pan Bóg nas kocha i życie każdego z nas jest dla Niego ważne, to możemy tak zrobić, żeby i dla nas był ważny każdy człowiek, który jest obok nas.

Benio: To ja już nie chcę być samolubny ani się z nikogo śmiać! A wy, dzieci…?

jak

jak